Dzisiaj tajwański Trybunał Konstytucyjny zdecydował o utrzymaniu kary śmierci, ale ograniczył zakres, w jakim może być ona stosowana do tylko „najpoważniejszych przestępstw”.
Orzeczenie większości odpowiadało trzem wcześniejszym decyzjom Trybunału w tej sprawie, w których podtrzymano konstytucyjność kary śmierci. Tym razem jednak sędziowie „ograniczyli jej zakres”, powołując się na Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych. Określają one, że w krajach, które nie zniosły kary śmierci, „będzie ona stosowana tylko w najbardziej wyjątkowych przypadkach, za najpoważniejsze przestępstwa i przy najsurowszych ograniczeniach”.
Orzeczenie jest kompromisem. Utrzymuje karę śmierci, która cieszy się poparciem większości społeczeństwa (85% w majowym sondażu), kiedy większość polityków rządzącej Demokratycznej Partii Postępu (DPP) jest jej przeciwnikami. DPP nie ma jednak większości w parlamencie, aby zmienić regulacje. Niemniej, od dojścia do władzy Tsai Ing-wen gwałtownie spadła wykonywanych egzekucji, a od objęcia prezydentury przez Lai Ching-te nie stracono nikogo. Zobaczymy, jak długo się utrzyma to nieformalne moratorium.
Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że większość Tajwańczyków nie rozumie, dlaczego Europejczycy są przeciwnikami kary śmierci (tak, wiem nie wszyscy). Zapatrzenie wyspiarzy w Stany Zjednoczone i Japonię, gdzie wciąż orzeka i wykonuje się karę śmierci jest tak duże, że uznają, że skoro jest tam, to musi być w porządku. Naprawdę nie raz słyszałem taką argumentację i myślę, że jeszcze upłynie dużo wody w Tamsui, nim zmienią zdanie.
